+65
bubus 11 lipca 2014 11:08
Relacja ta ma na celu pokazać, że nawet tak uznawany za strasznie drogi Izrael da się tanio zobaczyć, Przejechać ponad 800 km spróbować smaków Izraela i przeżyć niezapomniane przygody. Dodatkowo znajdziecie parę informacji praktycznych, jakich ja sam do tej poru tu nie znalazłem.

Lądujemy w Tel Aviv-ie po 20, droga z samolotu do kontroli zajmuje nam trochę czasu, potem stanie w kolejce, w której nagle gaśnie światło i pani z naszego okienka sobie wychodzi. Stoimy teraz w 2 kolejkach do jednego okienka. Czas nas goni, bo niebawem odjeżdża ostatni autobus na pobliskie skrzyżowanie, z którego można się tanio dostać busem do Jerozolimy.
Przychodzi nasza kolej (bez problemu można podejść całą grupą 4 osoby a nie pojedynczo) i te oczekiwane pytania:
- Na jak długo?
+ Na tydzień
- W jakim celu
+ Turystycznym
- Gdzie?
+ Jerozolima i Morze martwe (nie będę się rozgadywał że tak naprawdę to w ten tydzień chce objechać sporo i być nad 3 morzami)
- W jakim hotelu będziemy spać?
+ W namiocie proszę Pani  (lekkie zdziwienie, konsternacja)
I po 2 minutach dostajemy paszporty wraz z wydrukowaną karteczką pozwalająca na przebywanie na terenie Izraela przez 3 miesiące.

Niestety , ale nasz bus (nr 5 do EL Al Junction) odjechał już bez nas.
Bez mapy z odrobiną pamięci trasy w głowie kierujemy się szybko piechotą na przystanek, z którego mamy bus do Jerozolimy. Oriętując się po drodze, że przecież nie mamy ani 1 szekla żeby zapłacić za bilety. W połowie drogi na przystanek mijamy terminal 1 zostawiam ekipę z bagażami a ja biegnę z dolarami wymienić je na szekle. Jak się po około 1 km biegu okazuje na tym terminalu nie ma kantoru :D Całe szczęście udaje mi się dogadać z taksówkarzami daję im trochę więcej niż powinienem i dostaje od nich 100 szekli potrzebne nam na dojazd do Jerozolimy. Kierujemy się na przystanek i ostatecznie czekamy parę minut na ostatni bus do około godziny 23.
Już przy naszej pierwszej trasie busem (nr 947 do Jerozolimy – koszt 25 szekli ) poznajemy ten inny styl jazdy. W Izraelu to busy zazwyczaj jadą lewym pasem i poganiają osobówki gnając jak szalone na górskich zakrętach. Dojeżdżamy do dworca i kierujemy się na stare miasto by zobaczyć jeszcze końcówki festiwalu świateł. Takie cuda działy się na bramie damasceńskiej.



Udajemy się w stronę ściany płaczu. Wejście z każdej ze stron pilnowane jest przez wojskowych. Przechodzimy przez bramki z wykrywaczami metali a bagaże są prześwietlane. Musimy zostawić nawet swoje puszki z piwem. Przed wejściem do ściany dostępne są bezpłatne jarmułki a na placu przed znajdują się punkty do poboru wody. Przechadzając się pomiędzy modlącymi się osobami odczuwa się dziwną niespotykaną wcześniej atmosferę... Siedzimy na środku placu godzina 1 w nocy a tam multum osób, dzieci.. odpoczywamy chwilę i następnie poszukiwanie miejsca na pierwszy nocleg.









Po wcześniejszych wyprawach po Norwegii nauczyliśmy się już spać niemal w centrach miast , więc długo nie szukaliśmy. Mieliśmy się udać parku Gan HaAtsmaut jednak myląc drogę na jednym z skrzyżowań trafiamy do HaPa'amon Garded i tam rozbijamy namioty. W nocy nieznany osobnik próbuje dostać nam się do jednego z przedsionków, ale po dwukrotnym przegonieniu go mamy już spokój.

Dzień 2
Budząc się widzimy, że nieopodal znajduje się właśnie otwierana publiczna bezpłatna toaleta. Luksusy jak na kampingu :D Zbieramy się i wracamy na stare miasto Kierując się znów pod bramę damasceńską.






Poszukując po arabskiej stronie taniego Falafe. I takowe znajdujemy już naprzeciwko tej bramy koszt 11 szekli porcja gigantyczna.







Schodzimy do bramy by wymienić pieniądze. Kantor znajduje się zaraz przy samy wejściu. By się tam jednak dostać mijamy dziesiątki jak nie setkę policjantów i wojskowych uzbrojonych po zęby, ale jednak spokojnie sobie stojących porozstawianych, co parę metrów przy barierkach odgradzających Jerozolimę od wschodniej Jerozolimy. Wracając zagaduję jednego z nich.
- Witam czy coś tu się stało?
+Nie nic
- To, dlaczego was tylu tutaj? Czy to normalne?
+Tak wszystko w porządku, to normalna sytuacja…
- Więc możemy tam przejść (arabska część) czy to bezpieczne?
+ Tak, teraz tak, miłego dnia
Idziemy wiec zjeść Falafe. Nie dająca mi spokoju ta cała sytuacja sprawia że podejmuje kolejną próbę dowiedzenia się o co tutaj chodzi i idą zagadać do faceta który sprzedał nam jedzenie. Okazuje się że tak jak mi powiedziano nic się nie stało i to normalna sytuacja. W każdy piątek są tam ściągane wielkie siły policji i tak sobie stoją i pilnują. Nie pozwalają jednocześnie przechodzić mieszkańca z jednej strony miasta na drogą jedynie przez jedną godzinę w ciągu tego dnia mogą się tam przemieszczać swobodnie. Natomiast na turystów w ogóle nie zwracają uwagi i nawet dokumentów od nas nie chcieli. Pomału udajemy się w stronę znalezionego wcześniej już taniego sklepu ( Super Sol na skrzyżowaniu ulic King Geroger i Gershon Agron) na zakupy ( 6 x 1,5 litra wody – 11 szekli, dwie duże bagietki 5 szekli) i udajemy się w stronę Machane Yehuda czyli targowiska w Jerozolimie.



Tam również robimy małe zakupy:
Chleb arabski placek – 1, 5 szekla
Świeżo wyciskany sok duży – 15 szekli
Koszyk winogron – 6 szekli
Pomidory – 5 szekli / kg
Nektaryny – 7 szekli / koszyk
Ćwiartka arbuza – 5 szekli
Obkupieni na kolejne dni udajemy się na dworzec autobusowy i poszukujemy swojego stanowiska z którego odjedzie dziś ostatni bus do Ein Gedi (koszt – 39, 5 szekli) Jednak odnalezienie na tablicy swojego stanowiska nie jest takie łatwe w języku hebrajskim w dodatku kiedy jeden i ten sam bus raz jest pokazywany że jedzie do Ein Gedi a za chwile już że jedzie gdzie indziej. Koniec w końcu w stresie czy aby na pewno przyjedzie nasz bus doczekaliśmy się na niego i jedziemy już nad nasze pierwsze morze w tej wyprawie.




Dojeżdżamy przed 18 a po wyjściu z busa Itak uderza w nas gorące jak z piekarnika powietrze jak potem się okazuje było 41 stopni. Udajemy się od razu polewitować w wodzie.





Zabawa nie trwa długo, bo już po około pół godzinie odczuwa się pieczenie skóry a po godzinie nie ma zmiłuj trzeba wychodzić i zmyć to z siebie. Na prawo od głównego zejścia znajduje się trochę mniej strome wejście a jeszcze dalej miejsce z błotkiem. Na górze znajdują się bezpłatne prysznice, jeszcze wyżej płatna (1 szkle w dzień w nocy bezpłatna) toaleta z prysznicami. Rozbijamy namioty i idziemy spać.

Dzień 3

Wstajemy koło 8 i zmierzamy do rezerwatu Ein Gedi. Wstęp to 29 szekli. Przy bramce przemiła pani widząc nas z obładowanymi plecakami informuje nas, że możemy je zostawić w klatkach które znajdują się zaraz obok. Zostawiamy, co zbędne i idziemy podziwiać wodospady, mijając jeszcze informacje, że trasa powyżej z powodu panującej wysokiej temperatury jest zamknięta… Tego dnia było 46 stopni.







Trasa przy wodospadach, choć pod górę to całkiem przyjemna po drodze kilkukrotnie w każdym z nich można się schłodzić. Dochodzimy do głównego największego wodospadu gdzie widnieje informacja o zakazie wchodzenia pod niego ze względów bezpieczeństwa, jednak nie wszyscy się tym faktem przejmują.






Odpoczywamy trochę i kierujemy się wyżej podziwiać panoramę okolicy. Zbliża się 12 i słońce pali już nie miłosiernie, więc decydujemy się na powrót.







Odbieramy bagaże i korzystamy z dobrodziejstwa dostępu do prądu ładując, co się da i ile się da. Około 17 po zamknięciu już parku jesteśmy uprzejmie informowani że teren będzie zamykany i musimy już opuścić nas obóz :D




Udajemy się powrotem na plaże. I tam spędzamy czas w oczekiwaniu na naszego busa do Eilat, który jak się dowiedzieliśmy wcale nie musi się zatrzymać na naszym przystanku. Leżąc sobie na rozłożonych śpiworach przy plaży podchodzi do mnie pewien pan pytając o miejsce na grilla. Jako że byliśmy już tam wczoraj mogłem zaproponować jakieś bardziej dogodne i doradziłem pewne miejsce. Po chwili Ali, bo tak miał na imię wraca i pyta czy coś chcemy zjeść, ładnie podziękowałem, że nie potrzeba a po 20 minutach przychodzi z pełną michą i jeszcze przeprasza ze tak mało. Zaprasza jeszcze, na kawę i sziszę. Niestety musimy odmówić bo zbliża się godzina odjazdu naszego busa. Ali dowiadując się że jedziemy do Eilat idzie nas odprowadzić i wręcza nam mapę tego miasta oraz udziela informacji gdzie w spokoju możemy się przespać w fajnym miejscu. Daje również nam swój nr informując, że jeśli będziemy w Jerozolimie jeszcze to by mu dać znać to nasz ugości a jeśli będziemy mieli jakikolwiek problem w dalszej podróży to możemy do niego dzwonić. Hmm to chyba właśnie, dlatego na wyprawy jeżdze pod namiot a nie do hoteli, tam by takie sytuacje mnie nie spotkały.







Dziękujemy mu za wszystko i udajemy się na przystanek. Czekamy na busa nie pamiętając dokładnie, o której miał być. Około 1 w nocy widzimy nadjeżdża wstajemy machamy.. machamy… mija nas nawet nie zwalniając no i już możemy mu tylko pomachać. Lekkie zdziwienie, zastanowienie się co teraz i o co chodzi, na szczęście nie mija 5 minut i jedzie kolejny o tym samym nr zwalnia zatrzymuje się i zabiera nas (koszt 49, 5 szekla). (Jak się później okazuje często jeżdżą dwa busy o tej samej godzinie na tej samej lini i gdy się pierwszy zapełni to jedzie do celu a drugi zbiera pozostałe osoby z trasy)


Dzień 4

Około 4 nad ranem dojeżdżamy do Eilat i udajemy się w stronę Coral Beach (wstęp 35 szekli). Po drodze kilkukrotnie podjeżdża do nas patrol widząc w nocy przechadzających się 4 osób pytając o cel naszej, podrózy i czy nie chcemy przejść do Egiptu, a na koniec życząc miłego dnia. Docieramy do celu, który otwierają o 9 wiec resztę czasu wykorzystujemy na nocleg rozbijając namioty niemal na chodniku przed płotem plaży. Wstajemy i idziemy podziwiać rybki.









Do dyspozycji na plaży pełen sanitariat, i możliwość podładowania elektryki. Na plaży bezpłatne krzesła oraz osłonione przed słońcem miejsca, a te niezbędne, bo słońce bardzo mocno pali. Przy bardzo silnym wietrze i falach pływanie i podziwianie rybek wcale nie jest takie łatwe i przepłyniecie trasy zajmuje trochę czasu a do tego o dziwo tam gdzie spodziewaliśmy się najcieplejszej wody, czyli nad morzem czerwonym okazuje się, że woda jest średnio ciepła wręcz przy wejściu zimna. Nie to co nad morzem martwym gdzie wchodziło się bez problemu i miało się odczucie gorącej wody. Około 14 zbieramy się z plaży i szukamy miejskiego busa do centrum ( nr 15) chwile po podejściu na przystanek przyjeżdża jak na zawołanie. Koszt około 5 szekli i jesteś znów w centrum tam poszukiwania sklepu kończą się wizytą w Mc Donaldzie na lodach (4 szekle) i zakupie przy plaży mrożonych soft drinków ( 5 szekli). O 17 mamy busa do Red Canon wiec kierujemy się na dworzec i zaraz przy nim odnajdujemy nasz ulubiony sklep Super Sol i robimy kolejne zakupy:
6 x 15 l wody – 10 szekli
10 pit – 16 szekli
Humus średni/duży – 13 / 16 szekli





Pomidory – 8 szekli /kg
Cebula – 2 szekle
Czekamy na busa nr 392. Razem z nami tylko sami wojskowi. Wsiadam i proszę o bilet do Har Uziya Branching. Kierowca wyjątkowo nie rozumie mnię więc proszę jednego z wojskowych by powiedział mu gdzie chce jechać. Dostaje bilet (15 szekli) wsiadamy i jedziemy w góry. Jeden z wojskowych informuje mnie kiedy będzie nas przystanek. Wysiadamy w środku niczego nikt z nami.







Mniej więcej wiem gdzie mamy iść więc ruszamy w trasę obładowani wodą na dwa dni by przetrwać na pustyni. Po przejściu nawet nie połowy drogi podjeżdża patrol i informuje kolegę idącego bardziej z tyłu że o 19 cały ten obszar jest zamykany i za godzinę ma nas tu nie być. Hmm tylko że jak, jak nic już tu nie wiedzie a to był ostatni bus jakim tam przyjechaliśmy, no i dlaczego nikt w busie nie zwrócił nam uwagi widząc 4 cywili że jedziemy gdzieś skąd zaraz nas przegonią… Decyduje że nie zważamy na nic i idziemy dalej najwyżej nas rozstrzelają :P Po 10 minutach kolejny patrol teraz ja z nim rozmawiam. Mówię jak sprawa wyglądała, nic nam nie było wiadomo nikt nas nie poinformował i nie ma jak wrócić. Proponuje byśmy się udali jednak do kanionu tam spędzili noc a jutro opuścili ten teren. Chwila konsultacji w jeepie i pada „ok. , have a nic Day”. Wiec maszerujemy dalej już widzę zjazd z głównej drogi a tam za nim kolejny Jeep na nasz widok wychodzi 4 uzbrojonych po zęby żołnierzy i znów ta sama gadka. Tym razem nie udaje się ich przekonać. Informują, że to tylko dla naszego własnego bezpieczeństwa nie wpuszczą nas tam na noc. Sprawdzają w necie informacje i informują, że za 40 minut podjedzie po nas bus, którym wrócimy do Eilatu. Mając tyle czasu robimy sobie przy nich krótka przerwę i postanawiam wynegocjować co się da  . Zagaduje do jednego, że skoro nie mogę sobie zrobić zdjęcia w kanionie to chce zdjęcie z nimi. Zostawia mnie na moment idzie do dowódcy dopytać wraca i mówi „no problem”





Zbieramy się i wracamy do Eilatu. Tam udajemy się na polecaną przez Ali-ego plażę i nocujemy.





Dzień 5

Decydujemy się, że powrót do kanionu nie ma już sensu, tym bardziej w mega upale a nie jak dzień wcześniej o 19. Spędzamy czas na plaży i o 15 wsiadamy w busa do Beer sheva nr 392 (60 szekli). Oczywiście znów jako jedyni cywile. Trasa prowadzi przez pustynię Nagew oraz Mitspe Ramon. W Beer Sheva odnajdujemy sklep Super Sol nieopodal dworca róg David Wolffshon i Shmaryahu Levin. Oraz udajemy się na pociąg do Tel Avivu (koszt 31, 5 szekli). Drogę ze stacji HaHagana do Charles Clore Garden pokonujemy pieszo, co zajmuje nam około godzinę i tam postanawiamy nocować. Co dla dwojga z nas którzy postanowili spać poza namiotem okazało się nie lada przygodą gdy koło 2-3 w nocy włączały się zraszacze :D

Dzień 6






To dla nas odpoczynek i totalne nic nie robienie. Leżymy na plaży i się obijamy. Namioty również postanawiamy rozbić na
plaży przy budce ratowniczej.






Tej nocy jednak czekały nas kolejne ‘atrakcje’. Sposobem na żyletkę próbowano nas okraś rozcięto nam namiot jednak poza plecakiem, w którym znajdowały się tylko ubrania nic nie znalazło się w zasięgu ręki. A koniec w końcu i ten plecak się uchował.
Dzień 7
To zwiedzanie Tel Aviv Yafo, i okolic.














Dzień 8

Pora żegnać się z Izraelem. Udajemy się jeszcze do dzielnicy Neve Cedek oraz na Bazar Karmel





Przykładowe ceny:
Magnes na lodówkę – 10 szekli
Bokserki izraelskie – 10 szekli
Soft drink – 5 szekli
Falafe – 7 / 11 szekli
Zioła – 6 szekli za 100 g
Baklawa – 14 szekli za 100 g
Chałwa – 40/55 szekli za kg
Oraz do sklepu, który znajduje się na Ha-Shakhar gdzie okupywaliśmy się przez cały pobyt w Tel Aviv-ie. Następnie znów godzinka spaceru na stację HaHagana i pociąg na lotnisko za 16 szekli. Na terminalu 3 w informacji dowiaduję się, że wylot co prawda mam z tego terminalu ale odprawę muszę przejść na terminalu nr 1. Wsiadamy więc do wskazanego busa który nas tam zawozi. I na wstępie zaskoczenie. Tutaj by podejść do punktu nadania bagażu już trzeba się ustawić w kolejce która prowadzi do pierwszej kontroli z pogranicznikiem wypytującym co się robiło gdzie się było, jakie łączą nas relacje i czy ktoś nam dał do bagażu. Rozmowa, co prawda sprawna do tego nawet z przygotowanymi pytaniami po polsku. Jednak swoje trzeba odstać. Następnie kierowanym się jest do rendgrna, przez, który musi przejść bagaż rejestrowany. Jeśli coś się nie podoba, (czyli 95 % przypadków) kierowanym się jest do kolejki gdzie na stole wywalają wszystko i oglądają z każdej strony. I radzę mieć na uwadze wcześniejsze przybycie na lotnisko. Ja będąc osobą uczuloną na tym punkcie Itak ledwo się wyrobiłem z czasem. A historia wyglądała tak, że po przepuszczeniu przez rentgen stanąłem w kolejce, jako 2 po 5 minutach już stało za mną 10 osób. Czas przeszukania jednej walizki to około 50 minut. Gdy przyszła na mnie kolej, pani zapytała gdzie lecę, porozglądała się popytała kolegów. Wzięła mój plecak odłożyła na bok nakleiła na niego wielką kartkę z jakąś notatką, zajęła się następną osobą a mi kazała podejść za 5 minut. Jako że przez kolejne 20 zajmowała się tym samym plecakiem nie chciałem przeszkadzać i siedziałem 2 metry obok. Po 10 minutach zamieniła się z koleżanką i poszła sobie. Gdy udało mi się ją dorwać powiedziałem ze kazała mi podejść po swój plecak po 5 min na co usłyszałem ze ona właśnie idzie sobie i bym podszedł się dowiedzieć u kogo innego. Tak wiec zrobiłem informując przy pierwszej lepszej okazji gdy któraś z nich była wolna że tam oto leży mój plecak i miałem po niego podejść po 5 minutach. Już miałem wizje jak wywala mi wszystko, z placeka który był pakowany przez godzinę by wszystko w nim zmieścić. Na co kobita nie zważając w ogóle na notatkę zajmującą całą stronę A4 zerwała ją i kazała mi wziaść plecak. Informują mnie że pójdzie że mną do check-in by odprawiono mnie poza kolejnością ! Hmm a gdzie to przeszukanie? może myślała że już było :D nadałem plecak. I idziemy dalej. Tam kolejka do okienka z paszportami i tym razem różową karteczką i usłyszenie łamanego „Dzień dobry” „Dowidzenia”. By jednak nie było za pięknie potem kolejna kolejka i przeszukiwanie bagażu podręcznego, kolejne bramki z wykrywaczami do przejścia i następnie przejazd busem na terminal 3 gdzie już nikt o nic nie pyta poza kartą pokładową przed wejściem do samolotu :)

Podsumowanie kosztów na osobę:
- Lot 250 zł
- Bagaż 75 zł
- Wejścia do parków 55 zł
- Transport 220 zł (8 przejazdów busem i 2 pociągami)
- Jedzenie 100 zł

Razem : 700 zł

Dodaj Komentarz

Komentarze (13)

lollenka 11 lipca 2014 23:19 Odpowiedz
Z całym szacunkiem, ale na pewno nie wydałeś 700zł.
bubus 13 lipca 2014 19:08 Odpowiedz
lollenkaZ całym szacunkiem, ale na pewno nie wydałeś 700zł.
Dla czego tak twierdzisz ? Podział kosztów masz wyszczególniony.
pawelwroclaw 15 lipca 2014 08:13 Odpowiedz
A co powiesz na temat, aktualnej sytuacji politycznej? Ataków rakietowych itp?
bubus 15 lipca 2014 09:35 Odpowiedz
pawelwroclawA co powiesz na temat, aktualnej sytuacji politycznej? Ataków rakietowych itp?
Byłem w Izraelu po akcji porwania 3 izraelskich chłopców od czego wszystko się zaczeło... ale przed tym zanim rozpoczeły się ataki rakietowe. Więc czułem się wszędzię gdzie tylko było w 100 % bezpiecznie.
milfen 15 lipca 2014 14:46 Odpowiedz
Super wyprawa! Byłem tam niedawno takim samym sposobem na kilka dni. Śpiąc przy budce ratowników mieliśmy podobne "atrakcje". Co do kosztów, to niedowierzanie jest pewnie efektem tego, że ktoś tam był z biura podróży ;) Dla mnie koszty realne :) Daj znać jak byś planował podobną wyprawę :) Pozdrawiam :)
aampj 17 lipca 2014 09:53 Odpowiedz
Czy znacie w Tel Avivie miejsce gdzie można rozstawić namiot na noc i się przespać bez żyletki?
seenbysoho 17 lipca 2014 16:33 Odpowiedz
Lot 250 zł? Czym lecieliście i kiedy rezerwowaliście? Wizzem? Jeszcze nie widziałem poniżej 149 zł będąc w Wizz DC :/ Wróciłem półtora tygodnia temu i trochę się dziwię Twoim wyliczeniom. Jedzenie i picie 100 zł (ok. 110 szekli) na osobę przez 8 dni w Izraelu? Albo wzięliście mnóstwo jedzenia z Polski (czego nie wliczyłeś), albo prawie nic nie jedliście. Jedzenie i picie jest okropnie drogie. O ile jeść specjalnie nie trzeba (bo ciepło), to pić trzeba dużo. Wodę na terenie dużych miast można uzupełniać w specjalnych kranikach, więc ok. Przykładowe ceny jedzenia w Jerozolimie (w tanich knajpkach dla lokalsów): Falafel w picie - ok. 15 NIS Świeżo wyciskany sok - 10-15 NIS Hummus + falafel (danie) - 25 NIS Lody 2 gałki - 15 NIS Lody 4 gałki - 21 NIS Piwo 0,3 w knajpce - 25 NIS Pół arbuza na suku - 4 NIS Pół melona tamże - 2 NIS Pokruszony lód ze słodkim sokiem - od 4 NIS Sok 2l w sklepie - 8 NIS Wafelki - od 20 NIS Bułka - ok. 7 NIS Brak znaków na resztę tekstu :P
milfen 17 lipca 2014 19:35 Odpowiedz
aampjCzy znacie w Tel Avivie miejsce gdzie można rozstawić namiot na noc i się przespać bez żyletki?
Namiot oprócz plaży ciężko rozłożyć w innym miejscu. Śpiąc bez namiotu w okolicach Jaffy znajdzie się kilka miejsc (blisko starego miasta).
milfen 17 lipca 2014 19:50 Odpowiedz
seenbysohoLot 250 zł? Czym lecieliście i kiedy rezerwowaliście? Wizzem? Jeszcze nie widziałem poniżej 149 zł będąc w Wizz DC :/
Zgodnie z instrukcjami na fly4free trzeba kupować w przypadku Izraela osobno bilety "do" i powrotne. Wtedy cena może wynieść około 200zł (ja płaciłem ok 220) :) Co do wody to Izrael ma bardzo dużo miejsc publicznych gdzie można uzupełnić za darmo zapas wody. W okolicach gdzie jest mniej turystów ceny są o wiele bardziej przystępniejsze. Mnie tydzień w Izraelu kosztował 400zł (pół na pół jedzenie z Polski/z Izraela). Myślę, więc że to kwestia gdzie się kupuje i co się kupuje :)
bubus 17 lipca 2014 23:09 Odpowiedz
seenbysoho kwestje zakupu biletów kolega milfen właśnie Ci wyjąśnił 250 to itak było drogo :) bo mogłem kupić przy - 20 % i było by taniej :) Co do obliczeń jedzenia to wystarczy kupować sobie jedzenie w sklepie a nie w knajpie i wtedy 100 zł Ci wystarczy. I wszystko zależy od miejsca w jakim kupujesz Ty widzisz miałeś falafe za 15 ja za 11 wiele nie szukająć, w Tel aviviw mogłem zjeść za 25 a przechodząc 100 meterów dalej już za 11. Piszesz o wodzie a więc zgrzewka wody 6 x 1.5 litra kosztowała nas 10 szekli i wystarczała 1 na osobe na 2/3 dni. W wielu miejscach możesz również uzupełnic zapas zdatnej do picia wody za darmo. Oczywiście można i kupić sobie małą 0.5 za 15 szekli no ale jak kto woli. Wystarczy tylko poszukać taniego sklepu (namiary podałem w opisie relacji dla leniwych:) )Natomiast to co miałem ze sobą z Polski to 5 batonów proteinowych i chyba 5 zupek. Uwierz mi da się tanio podróżować i nie być głodnym a wrecz zajadając się w smakach, leżeć na plaży i jeść winogrona...
bubus 17 lipca 2014 23:15 Odpowiedz
aampjCzy znacie w Tel Avivie miejsce gdzie można rozstawić namiot na noc i się przespać bez żyletki?
Pierwszą noc zaliczyliśmy przed plażą na trawnikach i obyło się bez żyletki, zato ze zraszaczami :D Gdybym znów miał wybierać plaża a inne miejsce pewnie spróbował bym Rocks Garden, bardziej na północ.
schodek 18 lipca 2014 21:22 Odpowiedz
w Izraelu jak poprosisz to każdy wode naleje, a wodę z kranu tam wszyscy piją. trzeba mieć tylko butelkę/i.
cafedeflore 18 lipca 2014 22:25 Odpowiedz
Jeśli się chce, nawet w Izraelu można tanio podróżować! Ja na 5 dni wydałam 500 zł z przelotem:)